Barwy barwników cz. 7
Dokładniejsze badanie przekonało mnie, że szkło, przy tern spostrzeżeniu użyte, przepuszczało oba końce widma, czerwony i niebieski, gasząc część środkową. Fakt ten daje klucz do wyjaśnienia opisanego zjawiska. Delikatne wiosenne liście pochłaniają w przeważającej części światło niebieskie i do oka dochodzi głównie żółtawo-zielone, zawierające jednak sporo promieni czerwonych. Gdy patrzymy na takie liście przez szkło fioletowe, światło zielone i żółte ulegają w nim pochłanianiu, i tylko czerwone trafia do oka: oglądane wtedy liście wyglądają jak słabo zaróżowione róże i sprawiają piękny widok. Niepodobna tego osiągnąć; używając niebieskiego roztworu podwójnego siarczanu miedzi i amonu, który nie przepuszcza światła czerwonego.
W ciągu lata barwa purpurowa zamienia się stopniowo na miedzianą, a w ciemnozielonych liściach starego bluszczu niema już jej wcale. Puśćmy promień światła białego na świeże liście w ciemnym pokoju; uderzy nas raptowne przejście od barwy zielonej do czerwonej i od czerwonej powrotnie do zielonej, gdy kolejno wsuwamy pomiędzy oko a promienie i wysuwamy szkło fioletowe. Łąki w maju oglądane przez szkło fioletowe żarzą się ciepłą purpurą. Uderzające również zjawiska można wywołać, używając rozczynu nadmanganianu potasu, gaszącego środek widma.