Prostoliniowe rozchodzenie się światła cz. 2

Rozchodzenie się światła

Rozchodzenie się światła

Promienie krzyżują się w otworze, przeto obraz będzie odwrotny. Zjawisko to możemy uwidocznić i wytłumaczyć w sposób następujący. Na przedniej stronie latarni znajduje się duży otwór; po usunięciu soczewek zakrywamy go szczelnie arkuszem cynfolii. Skoro zrobimy w cynfolii szpilką zwyczajną mały otworek, ujrzymy na ekranie odwrócony obraz końców węgli. Tuzin otworków da tuzin obrazów, sto da sto, tysiąc otworków da tysiąc obrazów. W miarę tego jak otworki stają się coraz gęstszymi, t. j. w miarę tego jak cynfolia pomiędzy otworkami znika coraz bardziej, obrazy na ekranie zlewają się jeden z drugim coraz bardziej. Skoro zupełnie usuniemy cynfolię, cały ekran zostanie oświetlony jednostajnie. Możemy więc światło na ekranie uważać za miejsce, gdzie się zeszło nieskończenie wiele obrazów końców węgli. Tak samo światło na każdej białej ścianie w dzień pogodny uważać możemy za nieskończenie wielki szeregu obrazów słońca, przypadających obok siebie.

Prawo, według którego kąt padania jest równy kątowi odbicia, pozostaje w związku z pewną teorią, o której mowa będzie później; prosty dowód eksperymentalny tego prawa będzie tu, zdaje się, na miejscu właściwym. Prosty drążek  jest przytwierdzony jako wskazówka prostopadle do niewielkiego zwierciadełka (M), ruchomego dokoła osi poziomej. Przede wszystkim puszczamy promień na zwierciadełko tak, aby został odbity w tym samym kierunku.